Crazy dog lady – czy to ja?

Zazwyczaj to określenie pada w stosunku to tych, którzy traktują psa jak drugiego człowieka. Oczami wyobraźni widzimy staruszkę, która ma dużo psów. Jest psią Elmirką – ubiera swoje psiaki w sweterki i ciągle z nimi rozmawia. No właśnie – czy rozmawianie z psem jest OK? Większość behawiorystów powiedziałoby, że to sposób komunikacji kompletnie niezrozumiały dla psa. Psy wolą, gdy wydaje im się krótkie, proste komendy. Nie jest dla nich łatwe wyłapywanie z pełnych zdań słów kluczowych typu: „siad”, „chodź”, „zostaw”. Rozmawianie z psem to forma uczłowieczania zwierzaka, zapominania, że pies to pies. O ile przyjmuje jedynie formę językową, to pół biedy. Najgorzej, gdy takie uczłowieczanie przekracza poziom języka i przenosi się na codzienne funkcjonowanie. Wtedy zaczynamy traktować psa jak człowieka, oczekując od niego rozumienia rzeczywistości i emocji, które charakteryzują ludzi (np. poczucie winy, złośliwość). Również inaczej patrzymy na psie zachowania, interpretując je według ludzkich schematów. Tak zwykle są przedstawiane psy w kreskówkach, filmach czy bajkach Disneya – Huckleberry, Pluto, Lassie, Reksio, Max i reszta z „Secret Life of Pets” – w których psi bohaterowie to tak naprawdę psy-ludzie. W prawdziwym świecie oznacza to, że pies zaczyna żyć w otoczeniu bez jasnych zasad, jest zdezorientowany, nie rozumie naszych oczekiwań i nie zna swojego miejsca w rodzinie.

Crazy dog lady wt

Dla kogoś, kto kocha psa, zachowanie granicy bywa trudne. Widzę to po sobie. Staram się trzymać reguł życia z psem jako psem. Gdy chcę, żeby coś zrobił, operuję jasnymi komendami. Gdy nie chce zjeść, nie karmię go z ręki. Nie zmieniam zasad domowych w zależności od nastroju. Nie biorę go na ręce (na szczęście nawet nie dam rady podnieść niedźwiedzia). I tak dalej. Uff. Są jednak rzeczy, których nie umiem sobie odmówić. Nie przepuszczam okazji, żeby psa przytulić. Nie potrafię mu odmówić niezasłużonych smakołyków. Bez opamiętania kupuję mu kolejne obróżki i zabawki. A przede wszystkim gadam do Bajzla. Często. O głupotach. O pogodzie. O kocie. O psie sąsiadów. O jedzeniu. Nie oczekuję, że odpowie. Nie spodziewam się, że zrozumie. Nie liczę na to, że zareaguje. Po prostu samo gadanie do niego sprawia mi radość. Co Bajzel na to? Czasem nic. Czasem „odpowiada” merdnięciem ogona lub śmiesznym przekrzywieniem pyska. Uwielbiam to! Wiem, że nie jest to najbardziej wychowawcze i że on nie wie, o co mi chodzi. Ale wiem też, że w takiej formie nie robi mu to krzywdy. Czy to robi ze mnie crazy dog lady? Może, ale co z tego 🙂

crazy dog lady czy to ja

Nasza dzielnica to mieszanka młodych hipsterów oraz tzw. starych mieszkańców. Wielu z nich to starsze panie, których codzienne życie kręci się wokół psiego towarzysza. Wiele z tych pań i ich piesków często spotykamy podczas spacerów. To są panie, które bardzo często rozmawiają ze swoimi psami. Zazwyczaj to niewielkie kundelki, łagodnie usposobione i wiekowe, jak ich właścicielki. Człapią sobie razem ulicą, powolutku, prowadząc konwersację… „Teraz pójdziemy do sklepu po gazetkę, dobrze pimpusiu?” Piesek nic. „Tak, wiem, że ci zimno, dlatego chodź, pójdziemy szybciutko” – piesek nadal stoi, obwąchując drzewko, a pani nadal sobie gada. Rozczulające. I nieszkodliwe.

O to właśnie chodzi. Można uwielbiać psa tak, aby go nie krzywdzić. A można kochać go tak, że przynosi to mu więcej szkody niż pożytku. Traktujmy psy jak żywe istoty, z którymi możemy nawiązać więź, porozumiewać się. Ale nie traktujmy psów jak ludzi. Uwielbiajmy psiaki rozsądnie. Szalejmy za nimi, ale nie bez opamiętania. Kochajmy je za to, że są psami, a nie pomimo tego.