Spis treści:
Pies to najlepszy przyjaciel człowieka. Ludzie musieli o tym wiedzieć już w starożytności, skoro Homer w słynnym eposie „Odyseja” napisał, że powracającego z wieloletniej tułaczki Odyseusza rozpoznał tylko jego wierny pies o imieniu Argos. Dlaczego wobec tego w języku polskim funkcjonuje ogromna ilość wyrażeń, które świadczą o tym, że psy nie zasługują na nasz szacunek?
PRZESTARZAŁE STEREOTYPY
Warto analizować język, którym się posługujemy, bo odzwierciedla on sposób, w jaki interpretujemy świat. Bardzo ciekawą grupą wyrażeń, które pokazują nasz stosunek do psów, są związki frazeologiczne. Zapewne pamiętacie – chodzi o utrwalone połączenia wyrazów, które brane dosłownie, nie miałyby sensu. Zejść na psy, na przykład, oznacza pogorszyć się, stracić jakość. Zastanawiałam się, kto i kiedy uznał, że psy można w ogóle skojarzyć z czymś negatywnym. Dla mnie są symbolem przede wszystkim przywiązania, wierności, przyjaźni. Poszperałam trochę w internecie – w naszej kulturze takie pozytywne skojarzenia są zupełnie naturalne i nikogo nie dziwią. Okazuje się, że język nie ewoluuje tak dynamicznie jak kultura i może odzwierciedlać przestarzałe stereotypy.
Negatywny stereotyp psa ugruntował prawdopodobnie w średniowieczu. Niektórzy sądzą, że ma to związek z tym, że spośród wszystkich żyjących w gospodarstwie zwierząt pies był najmniej pożyteczny: nie łapał myszy – jak kot, nie dawał mleka – jak krowa, nie pomagał w transporcie – jak koń. Jedynie obcego niekiedy przegonił. Z drugiej jednak strony weźmy taką świnię, zwierzę w tradycyjnym gospodarstwie nieodzowne – i ona z niczym pozytywnym nie mogła się kojarzyć, skoro świnią nazywamy człowieka podłego, a na dodatek stroniącego od higieny. Dziwne, że tak negatywne skojarzenia przylgnęły akurat do zwierząt, którym przypisuje się największą inteligencję!