Bajzel dojrzewa. Powoli, bo zazwyczaj nadal zachowuje się jak psi dzieciak. Ale obserwujemy także sygnały, że zaczynają się w nim rodzić dorosłe psie instynkty. Jednym z nich jest nagłe zainteresowanie… suczkami. Ostatnio po raz pierwszy uciekł nam w parku za psią dziewczyną. Nawet się nie zorientowaliśmy, a on już był za zakrętem parkowej alejki. Cały rozkochany i zaślepiony. Głuchy również na przywołanie, które (jak nam się wydawało) miał dobrze opanowane. Cóż, należało się tego spodziewać prędzej czy później. Zaczęliśmy rozważać kwestię bezpieczeństwa psa. Czy na pewno wystarczająco go zabezpieczamy? Co gdyby naprawdę uciekł?
W social mediach nieustannie pojawiają się ogłoszenia o zaginionych psach. Właściciele odchodzą od zmysłów, ludzie się mobilizują i szukają. Wiele psiaków (na szczęście) bezpiecznie wraca do domu. Ale nie wyobrażam sobie, co bym zrobiła, gdyby Bajzel zaginął. Na samą myśl wpadam w panikę. Stworzyłam więc listę rzeczy, które możemy i musimy zrobić, żeby go lepiej zabezpieczyć. Better safe than sorry.
Po pierwsze, zdjęcia: kilka dobrej jakości fotek samego pyszczka oraz całej sylwetki. Jeśli należycie do osób, które nie robią milionów zdjęć swojego psa (jeśli są w ogóle tacy), to warto zrobić mu kilka aktualnych fotek na wypadek, gdybyśmy musieli umieścić ogłoszenie o zaginięciu.
Po drugie, wiadomo, chip! Bajzel jest zachipowany, ale do tej pory nie zgłosiliśmy tego do żadnej bazy. Jakoś nie czuliśmy większej potrzeby i zawsze odkładaliśmy to na później. Niestety, bez tego chip daje bardzo ograniczone możliwości. Większość z baz jest bezpłatna.
Oprócz chipa warto zainwestować w adresówkę. Adresówka to totalna podstawa. Kupując adresówkę, warto sprawdzić rodzaj zapięcia, żeby pies jej nie zgubił. Wystarczy, jeśli zapiszemy na niej imię psa oraz numer telefonu, i gotowe. Ma być prosto. Ale jeśli psiak ma jakieś specjalne cechy, które mogą być istotne, to myślę, że również warto je umieścić na adresówce (na przykład jest głuchy albo ma epilepsję). My, dodatkowo, podczas wieczornych spacerów luzem stosujemy obrożę LED, dzięki której widzimy Bajzla w ciemnościach. Jeśli macie energicznego psa, warto zainwestować w dobrą obrożę lub światełko LED. Wtedy to wydatek ok. 80-100 zł. Bajzel biega jak szalony i większość tańszych obroży niestety gaśnie od wstrząsów.
Istnieją też bardziej nowoczesne rozwiązania, takie jak nadajnik GPS. Nie jest to najtańsza opcja, bo nadajnik kosztuje ok. 300-500 zł, ale w przypadku najbardziej zatwardziałych psich uciekinierów może być bardzo pomocna. Ze względu na wielkość nadajników rozwiązanie najlepiej sprawdzi się przy średnich i dużych psach. Osobiście właśnie rozważam zakup takiego GPS. Przypina się go do obroży, a w aplikacji mobilnej obserwuje pozycję psiaka w czasie rzeczywistym. Niektóre z tych urządzeń monitorują nawet aktywność życiową psa.
Każdy musi znaleźć taki sposób zabezpieczenia psa, który jest najlepszy dla niego. Słyszałam kiedyś historię psiaka z dzwoneczkiem przy obroży. Budził zdziwienie i dezaprobatę. Pierwsza myśl – ktoś krzywdzi psa. Okazało się, że piesek był głuchy, a dzwoneczek był sposobem, aby odnaleźć go, gdy odbiegnie za daleko.