Nasze mieszkanie urządzał Bajzel

Wprowadziliśmy się do nowego mieszkania niecałe 2 lata temu. Do czasu przywiezienia Bajzla udało nam się je częściowo umeblować. Resztę zostawiliśmy sobie „na potem”. I całe szczęście! Dlaczego? Bo w tym momencie, po roku życia z psem, nasze mieszkanie wygląda już zupełnie inaczej, niż planowaliśmy na początku.

Gdy przygotowywaliśmy się na przyjście Bajzla, dużo czytaliśmy i rozmawialiśmy z innymi właścicielami szczeniaków. Niektóre historie wydawały się kosmicznie abstrakcyjne. Czytaliśmy o psie, który w pół godziny solidnie nadgryzł zderzak samochodu. Słyszeliśmy o psie, który podarł na strzępy wszystkie domowe książki, podczas gdy właściciele byli w pracy. Pies naszych przyjaciół wygryzł kable zatynkowane w ścianie. Teraz te historie wydają mi się całkiem prawdopodobne. I większość z nich, paradoksalnie, brzmi dla mnie nawet śmiesznie.

Większość naszych mebli została przez szczeniaka starannie obgryziona i wymagała wymiany. Na pierwszy ogień poszła jasna kanapa. Długowłosy pies wprawdzie nie linieje (uff!), ale za to w gąszczu włosów przynosi patyczki, listki, błoto i inne skarby, które potem lądują wszędzie w mieszkaniu, łącznie z kanapą. Nowa koniecznie musiała więc być ciemna i mieć zdejmowane pokrycie, żeby można było w dowolnym momencie ją wyprać. Drewniane krzesła miały tak poobgryzane nogi, że każdy, kto do nas przyszedł, siadał na nich „na własne ryzyko”. Teraz mamy krzesła z metalowymi nogami i wszyscy są bezpieczni. Dywan musiał zostać z każdej strony przystawiony sofą i fotelem, tak aby nie trzeba było codziennie na nowo układać go w odpowiedniej pozycji. I tak dalej… I tym podobne…

mieszkanie z psem

Teraz mamy zupełnie inne mieszkanie – i śmiało możemy powiedzieć, że zostało urządzone przez Bajzla. Liczba zmian, jakie musieliśmy wprowadzić, bardzo mnie zaskoczyła. Niektóre z nich okazały się decyzjami na lepsze, inne zaś – niekoniecznie. Cały czas uczę się nie zwracać uwagi na niektóre zniszczenia czy elementy mieszkania, które urządziłabym inaczej („gdyby nie pies”). Na przykład z chęcią zrezygnowałabym z zabawek i gryzaków porozrzucanych po całym domu, o które codziennie się potykamy. Gdy jednak widzę psa starannie węszącego nosem po stosie zabawek w poszukiwaniu tej konkretnej, którą musi się pobawić właśnie teraz, to nie mam serca. Poznałam kiedyś ludzi, którzy ze względu na psa dokonali ekstremalnej przeróbki domowej – zainstalowali brodzik w wiatrołapie, aby móc zaraz po spacerach spłukiwać zwierzęciu łapy. W porównaniu z tym – nasze przeróbki wydają się wręcz skromne.

Przywożąc do domu szczeniaka, chyba trzeba po prostu przygotować się na zmiany.

mieszkanie z bajzlem wt

I te zmiany dotyczą nie tylko stylu życia, lecz także przestrzeni życiowej. Pewnie niektórym trafiają się grzeczne szczeniaki. Szczęściarze! Mam jednak przeczucie, że są oni w mniejszości. Wszyscy pozostali – w tym my – po prostu muszą być gotowi na niektóre kompromisy. Skoro bowiem pies to członek rodziny, to trzeba znaleźć płaszczyznę współżycia w jednym domu. Jasne, że można powiedzieć, że zwierząt nie wolno rozpuszczać, że to nie one powinny dyktować warunki i że trzeba je nauczyć tego, jak my chcemy żyć, a nie odwrotnie. Zgadzam się z tym. Ale są takie rzeczy, na które nie mamy dużego wpływu (pies brudzi) albo które są nieszkodliwe (pies lubi się bawić), albo takie, które są przejściowe (pies niszczy) – i wtedy to już tylko kwestia naszych osobistych wyborów. Jeśli pies brudzi, to jasne, że można mu zakazać wchodzenia na kanapę, ale to nie dla mnie – bo fajnie jest wspólnie się wylegiwać przy filmie czy porannej kawie. Osobiście wolę mieć taką kanapę, na której mogę byczyć się z psem (nawet jeśli to oznacza więcej sprzątania), niż taką, o której marzyłam, ale z której będę korzystać samotnie…