Zaklinanie psa i inne chwyty wychowawcze

Żyjemy w czasach, w których podejście do psów naprawdę się zmienia. Coraz więcej ludzi mówi o psie jako o członku rodziny. Już nie tylko posiadamy psa, ale żyjemy z psem, kochamy psa i myślimy o nim jak o przyjacielu. Tak, ale takie myślenie to nadal niestety tylko odsetek.

Szkodliwe przekonania

Jak pies skacze na ciebie, to nadepnij mu na tylne łapy, wtedy przecież nie może skoczyć. Jeśli ciągnie na smyczy, to załóż mu kolczatkę, pies ma grubą skórę, nie boli go to, a to jedyna metoda, gdy pies jest silniejszy od ciebie. Gdy szczeka (albo ucieka), to najskuteczniejsza jest obroża elektryczna, która wybija go ze schematu działania. Jeśli szczeniak sika w domu, to trzeba włożyć mu nos w plamę, musi poczuć, że to niemiłe. A jak nie chce usiąść, trzeba naciskać na zad i po prostu pokazać mu, czego od niego oczekujemy.

zaklinanie psa

Takie przekonania (notabene rodem z lat 70. i 80. XX wieku) wciąż funkcjonują w ludzkich głowach. To niejednokrotnie brutalne metody wpływania na zachowanie psów. Trudno nawet nazwać je metodami wychowawczymi, bo one nie wychowują – to najwyżej szkodliwe chwyty. Pies zaczyna się zachowywać w oczekiwany sposób po prostu ze strachu. Też bym się bała, gdyby ktoś raził mnie prądem za każdym razem, gdy coś powiem, albo deptał po mnie zawsze, gdy cieszę się, że wrócił do domu.

Wydaje się, że w dzisiejszych czasach wiedza na temat wychowania psów jest coraz większa. I rośnie, ale powoli i w stosunkowo wąskich kręgach ludzi. Osobiście niejednokrotnie słyszałam powyższe „porady”. Pewnie sami macie jeszcze wiele innych przykładów. Ja nawet nie wiem, jak na to reagować i zawsze zastanawiam się, „czy on żartuje, czy mówi poważnie”. I co? Zazwyczaj jednak ludzie serio tak myślą. Jasne, że wynika to z niewiedzy, przyzwyczajeń, przekonań poprzednich pokoleń itd. Ale myślę, że często wynika to także z ludzkiego lenistwa. Łatwiej założyć psu kolczatkę, niż tygodniami uczyć go chodzenia na luźnej smyczy. A efekt jest? No jest! Pozorny, ale wielu osobom to po prostu wystarcza.

Pies ubrany w szelki i smycz grzecznie czeka przed wyjściem na spacer

Uwaga na pseudoekspertów

Mało kto ma możliwość zapisania psa do dobrej psiej szkoły. Uczestnictwo w takim szkoleniu to czas (nie mówiąc o kosztach). Zajęcia, w których trzeba aktywnie uczestniczyć, bo wbrew przekonaniu niektórych takie szkolenie nie polega na zostawieniu trenerowi „niewychowanego” psa i odebraniu „wychowanego”. Inna sprawa jest taka, że metodologię stosowaną przez trenerów trudno zweryfikować i nadal wiele szkół stosuje stare praktyki. Jeśli trener mówi komuś, że ma założyć psu szelki zaciskowe, to ten ktoś je zakłada, bo wierzy, że słucha eksperta. Dokopanie się do rzetelnej wiedzy w Internecie też nie jest proste. Fakt – informacji i porad jest dużo, ale są one sprzeczne, chaotyczne i często trudno nazwać je pozytywnym szkoleniem.

Takie metody często przynoszą natychmiastowy i spektakularny pseudoefekt. Na tej właśnie magii sukces zbudował Cesar Millan. Na jego Show Tour przychodzą tłumy ludzi. Bezrefleksyjne zapatrzenie w jego osobę jest porażające, a ślepe zaufanie do jego metod nadal masowe. Pewnie upłynie jeszcze sporo czasu, zanim pozytywne podejście do wychowania psów będzie powszechne. Do tego potrzeba i wiedzy, i chęci. Najważniejsze, żebyśmy sami odrzucali (i namawiali do tego innych) wszelkie szkoły, trenerów, książki, porady, filmy promujące metody, które w jakikolwiek sposób krzywdzą psa, opierają się na przymusie, bólu czy strachu. A jeśli ktoś poleca nam takie metody, to warto się zastanowić, czy na pewno jest to osoba, której chcemy zaufać w kwestii wychowania naszego psa.