Spis treści:
Żyjemy w czasach, w których podejście do psów naprawdę się zmienia. Coraz więcej ludzi mówi o psie jako o członku rodziny. Już nie tylko posiadamy psa, ale żyjemy z psem, kochamy psa i myślimy o nim jak o przyjacielu. Tak, ale takie myślenie to nadal niestety tylko odsetek.
Szkodliwe przekonania
Jak pies skacze na ciebie, to nadepnij mu na tylne łapy, wtedy przecież nie może skoczyć. Jeśli ciągnie na smyczy, to załóż mu kolczatkę, pies ma grubą skórę, nie boli go to, a to jedyna metoda, gdy pies jest silniejszy od ciebie. Gdy szczeka (albo ucieka), to najskuteczniejsza jest obroża elektryczna, która wybija go ze schematu działania. Jeśli szczeniak sika w domu, to trzeba włożyć mu nos w plamę, musi poczuć, że to niemiłe. A jak nie chce usiąść, trzeba naciskać na zad i po prostu pokazać mu, czego od niego oczekujemy.
Takie przekonania (notabene rodem z lat 70. i 80. XX wieku) wciąż funkcjonują w ludzkich głowach. To niejednokrotnie brutalne metody wpływania na zachowanie psów. Trudno nawet nazwać je metodami wychowawczymi, bo one nie wychowują – to najwyżej szkodliwe chwyty. Pies zaczyna się zachowywać w oczekiwany sposób po prostu ze strachu. Też bym się bała, gdyby ktoś raził mnie prądem za każdym razem, gdy coś powiem, albo deptał po mnie zawsze, gdy cieszę się, że wrócił do domu.