Karmię swojego psa surowym mięsem

Mój pies ma dość delikatny żołądek, a na dodatek jest wybredny, jeśli chodzi o karmy gotowe. Te dwie cechy sprawiały, że odmowa jedzenia karmy i rozwolnienie po każdym kulinarnym „skoku w bok” były u nas na porządku dziennym. Dodatkowo każdy pobyt nad Bałtykiem kończył się leczeniem, bo pies albo opił się słonej wody, albo zjadł coś na plaży. Na wakacje jeździliśmy z lekarstwem na rozwolnienie, a węgiel stanowił must have naszej domowej apteczki. Miałam tego dość i chciałam sprawdzić, czy całkowita zmiana diety sprawi, że układ trawienny mojego psiaka nie będzie aż tak wrażliwy. Na szali warzyły się gotowanie w domu i surowizna – magiczny BARF.

BARF – Z CZYM TO SIĘ JE?

Zaczęłam szukać informacji na ten temat. Im więcej czytałam, tym robiło się ciekawiej. W mojej głowie pojawiał się obraz dużego blatu kuchennego, na nim półtusza cielaka, mózgi, wątroby, płuca i serca, a obok maszynka do mięsa typu „wilk” (to takie cudo, które zmieli mięso, kości i wszystko inne, co do niego wpadnie). Dodatkowo jeszcze: zakupy w grupach, kilkanaście rodzajów suplementów i zamrażarka wielkości tej, jaką ma pani Basia w osiedlowym sklepiku. Po pewnym czasie nawet już mnie nie dziwiło, że na niektórych zdjęciach zamieszczanych w Internecie na kuchennym blacie stała butelka czegoś mocniejszego – no bo tego na trzeźwo to się chyba nie da ogarnąć!

Karmię swojego psa surowym mięsem wt

WYOBRAŻENIA VS. RZECZYWISTOŚĆ

Moja rzeczywistość wyglądała jednak nieco inaczej. Nieduża kuchnia, zdecydowanie za mała zamrażarka (taka z zaledwie dwiema szufladami) oraz maszynka do mięsa, która z trudem miele kawałek wołowiny. Nie byłam pewna, czy bardziej przerażał mnie ten „wilk”, ta zamrażarka czy półtusza w kuchni i wizja mojej osoby z tasakiem. Powiedzmy sobie szczerze, nie widziałam siebie w takiej roli. Nie byłam również gotowa (i chyba nadal nie jestem) na to, żeby mój pies zjadał coś, co ciągle ma pióra, sierść albo oczy.

TO MIĘSO DLA PSA CZY DLA NAS?

Podeszłam do sprawy zdroworozsądkowo – poczytałam, czego pies potrzebuje, z czym sobie radzi, a czego zdecydowanie należy unikać, zrobiłam zakupy i zaczęłam gotować. Pies zachwycony, miska wylizana i co? Luźna kupa to najdelikatniejsze, co zapamiętałam z tych dni. Uratowała nas… dynia. To warzywo regulowało pracę jelit w okresie przejściowym, kiedy mój pies pomału przyzwyczajał układ trawienny do nowych pokarmów. Podstawę jego diety stanowiły różne gatunki delikatnie podgotowanego mięsa, purée z dyni, jajka, a niekiedy także owoce. Z czasem wszystko się unormowało, pies zachwycony, kupa książkowa, tylko te gary i gotowanie… Mój ulubieniec waży ok. 15 kg, jest średniej wielkości, a jednak pół soboty mijało pod znakiem gotowania na cały tydzień. I jeszcze te pytania moich facetów (męża i synów): to dla nas czy dla psa? – bo zapachy roznosiły się po całym domu. Bywało różnie. Podgotowana wołowina dla psa ze dwa razy wylądowała w naszym spaghetti, kilka razy wieczorem w panice odkrywałam, że muszę coś ugotować na następny poranek. A pewnej soboty, tuż po zakupach, zmielona surowa wołowina wylądowała w misce psa. Wyprowadzając go na spacer oczekiwałam najgorszego, ale nie było żadnej reakcji ze strony układu trawiennego… I tak to się chyba zaczęło.

CO ZATEM POWINIEN JEŚĆ MÓJ PIES?

Szukając szczegółowych informacji na temat diety psa, natrafiłam na grupy na FB. Okazało się, że największym grzechem „nowych” jest niezapoznanie się z najważniejszymi zasadami umieszczonymi w przypiętym poście. Kilka z nich było dla mnie sporym odkryciem. Po pierwsze, warzyw i owoców pies nie potrzebuje (?), a jeśli już koniecznie chcemy je podać czworonogowi, to nie mieszajmy ich z mięsem. Po drugie, węglowodany to ZŁO i wszelkie gotowce to ZŁO! Istnieje jednak coś takiego jak lista „dobrych karm” i to już złem nie jest (mimo że gotowe i że zawierają węglowodany, a warzywa są w nich łączone z mięsem). Nie lubię ortodoksyjnych poglądów w żadnej dziedzinie życia, nie chcę zamartwiać się, że mój pies zjadł węglowodany, których nie potrzebuje (bo czy ja potrzebuję słodyczy?) albo że w misce obok mięsa leżą borówki. Zatem początkowo było surowe mięso, ale też borówki, marchew, buraki, maliny i jajka. Nie było kości (mam do nich ograniczone zaufanie), a jedynym dodatkiem z półki pt. „suple” były mielone skorupki jaj – wiem bowiem, że brak odpowiedniej ilości wapnia może być dla czworonoga szkodliwy. Później, kilka razy, mój pies dostał szyje indycze i duże mięsne kości – niestety nie byłam w stanie mu wytłumaczyć, że ma je zjeść w jednym miejscu. Wędrował z nimi po całym domu i przyznam, że nie było to dla mnie komfortowe, gdy pomyślałam, że na tej samej podłodze za chwilę będzie bawił się mój syn… W związku z tym za każdym razem kończyło się na praniu legowiska i myciu podłogi, bo przecież bakterie nieszkodliwe dla mojego psa mogą być szkodliwe dla moich dzieci. Być może pozwolę psu na takie rarytasy latem w ogrodzie, ale w domu zdecydowanie już nie.

Karmię swojego psa surowym mięsem wt2

SUROWE MIĘSO I NIE TYLKO

Od pięciu miesięcy nasz pies jest na surowym mięsie, bez spinania i stresowania się, że coś robię nie tak. Czasem dostaje wybrane warzywa i owoce (wierzę w antyoksydanty), dosypuję mu od czasu do czasu spirulinę (taką stosowaną również przez nas), dodaję olej bogaty w kwasy omega 3 i 6 i, uwaga, na naszej liście są też gotowce, bo ufam firmie, która je produkuje. Zamrożone porcje mielonego mięsa (różnej wielkości), z dodatkiem oleju z łososia i bardzo drobno zmielonych kości (dobre źródło wapnia i nie tylko) są wygodnym rozwiązaniem dla mnie – osoby pracującej. Kiedy wiem, że czeka mnie pracowity okres i nie będę miała czasu na samodzielne uzupełnienie przeznaczonej dla mojego psa szuflady w zamrażarce, sięgam po gotowe mieszanki. I co ważne: wczoraj odebrałam wyniki krwi mojego pupila – są w normie, a wręcz książkowe, jak to powiedział weterynarz!

Wiem, że na rynku jest coraz więcej wartościowych karm gotowych. Wiem, że każda dieta ma swoje wady i zalety i nie można podejmować decyzji, bazując tylko na tym, co przeczytamy na FB. Nam pasuje obecne rozwiązanie – jest dobre dla psa, a dla nas nie jest kłopotliwe, biorąc pod uwagę nasz styl życia i rytm dnia (szkoła, praca, dzieci etc.). Im więcej wiemy o prawidłowym żywieniu pupila i o tym, czego potrzebuje, tym mniej nerwów kosztują nas codzienne decyzje. Nie namawiam jednak nikogo na zmianę diety – nie uważam, że dieta BARF jest lekiem na całe zło ani że karmy gotowe na pewno zaszkodzą psiakowi. Warto czytać (nie tylko FB!) i samemu wyrabiać sobie opinię o tym, co jest dobre dla nas i dla naszego pupila. Obserwując psiaka i robiąc mu okresowe badania, łatwo sprawdzimy, czy powinniśmy zmienić lub zmodyfikować jego dietę.

WIĘCEJ NA TEMAT DIETY BARF DOWIESZ SIĘ Z TEJ PUBLIKACJI