Mówi się, że przekąski powinny stanowić około 10% psiego pożywienia. Nie więcej, bo zdrowy pies to pies fit. Ale przecież (prawie) każdy pies to łasuch bez granic. Bajzel kocha smakołyki, wciąga wszystko w każdej ilości. Bez opamiętania. Jak tylko zobaczy kawałek suszonej ryby, psia miłość wybucha. Oczywiście miłość do rybki, bo ja jestem wtedy tylko ręką trzymającą wspaniałe rarytasy. Nie odstępuje mnie na krok, choć normalnie gardzi chodzeniem przy nodze. Nagle zna wszystkie komendy! Nawet te, na które normalnie reaguje przekrzywieniem głowy i miną pod tytułem „ale o co Ci chodzi?”. I jak mu odmówić tej chwili szczęścia, kiedy rybka chrupie w psiej paszczy?!
Problem polega na tym, że smakołyki, jak to smakołyki, zazwyczaj nie mogą być jedzone bez ograniczeń. Szczególnie, gdy kupujemy gotowe smaczki. Nie mamy wówczas zbyt dużej kontroli nad składem, wartościami odżywczymi czy też kalorycznością produktów. Oczywiście są też takie, które mają świetnie opracowane etykiety. Niestety, na polskim rynku jest to nadal rzadko spotykane, a szkoda, bo ja i Bajzel czekamy na takie produkty! Póki co, zdecydowanie wolę pokombinować sama i stworzyć domowe psie rarytasy. Możliwości jest, wbrew pozorom, bardzo, bardzo dużo. Najprostsze smaczki to po prostu kawałki duszonego indyka lub ryby (oczywiście bez soli i przypraw), kawałek słodkiej marchewki, jabłka, duszonego brokułu.
Od jakiegoś czasu testujemy z Bajzlem pomysły na psie smakołyki. Mamy już kilka, mniej lub bardziej wyrafinowanych, przepisów. Takie przysmaki sprawdzają się również jako przekąski treningowe. W szkoleniu metodami pozytywnymi kładzie się duży nacisk na moc smakowitych nagród. W takim tempie wydawania przysmaków szczególnie trzeba zwracać uwagę, żeby były one zdrowe i niskokaloryczne. Dodatkowo, wielkim plusem domowych smakołyków jest to, że możemy urozmaicać dietę psa oraz rozpieszczać go ciągle nowymi smakami. Przecież my też nie jadamy w kółko tego samego.